Spadł już pierwszy śnieg, a to oznacza nie tylko poranne odśnieżanie. To także kolejna odsłona niezbyt ekologicznego problemu. Niska emisja to jedna z największych trucizn ostatnich lat. Miasta jednak mogą z nią walczyć. 

Na niektórych budynkach znajduje się tablica wyświetlająca poziom zanieczyszczenia powietrza, które na co dzień wdychamy. I co najważniejsze, które sami na co dzień zanieczyszczamy. Nie tylko emitując spaliny z samochodów. Zimą, z kominów większości śląskich domów wydobywają się kłęby nieekologicznego dymu. Powodów takiego stanu jest wiele.

Po pierwsze stare instalacje grzewcze. Po drugie, z powodu oszczędności wybieramy paliwo niezbyt dobrej jakości.

A konsekwencje są wielorakie. Te najważniejsze – nasz portfel i nasze zdrowie. Liczyć się musimy bowiem z karami. Tu jednak bardzo trudne jest „przyłapanie na gorącym uczynku” osoby, która w swym piecu spala nie tylko węgiel.

Od razu także nie odczujemy konsekwencji zdrowotnych. Na przykład, spalając w piecu 1 kg odpadów z polichlorku winylu PVC czyli butelek czy folii wytwarzamy ponad 280 litrów gazu, który w połączeniu z parą wodną tworzy kwas solny. Szczególnie niebezpieczne są powstające w wyniku spalania tworzyw sztucznych dioksyny. Ekspozycja na działanie dioksyn powoduje u człowieka wystąpienie m. in. trądziku chlorowego, zaburzenie procesów trawiennych, uszkodzenie niektórych systemów enzymatycznych, bóle mięśni i stawów, zaburzenia w układzie nerwowym.

KOMENTARZE