W tym roku w polskich kopalniach zginęły w wypadkach już 23 osoby, a 22 doznały ciężkich obrażeń. Dlatego Wyższy Urząd Górniczy zamierza zamontować w najbardziej niebezpiecznych zakładach urządzenia rejestrujące warunki panujące w wyrobiskach.

Wszystko wskazuje na to, że Wyższy Urząd Górniczy znalazł nowy sposób na walkę z zagrożeniami panującymi na dole i łamaniem zasad bezpieczeństwa. Urządzenia rejestracyjno-pomiarowe, podobne do czarnych skrzynek z samolotów, miałyby się pojawić w niedalekiej przyszłości w najbardziej niebezpiecznych polskich kopalniach.

- Ta sprawa pojawiła się po katastrofach, zarówno w Halembie, jak i w kopalni Wujek-Ruch Śląsk. Sporo mówiło się o tym, że odczyty z kopalnianych urządzeń pomiarowych nie są wiarygodne. Chcielibyśmy raz na zawsze skończyć z takimi dywagacjami – powiedziała Jolanta Talarczyk, rzeczniczka prasowa Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach.

Czarne skrzynki będą działać niezależnie od czujników kopalnianych i rejestrować warunki panujące na dole.

- Urządzenia będą rejestrować: stężenie metanu, tlenku oraz dwutlenku węgla, wilgotność, temperaturę oraz prędkość przepływu powietrza. To byłoby ogromne ułatwienie w przypadku próby odtworzenia warunków panujących na dole w czasie wypadku – dodała Talarczyk.

Przetarg na zaprojektowanie i wykonanie urządzeń popularny WUG chce ogłosić na początku przyszłego roku.

Sceptycznie do pomysłu podchodzi wielu związkowców, którzy nie wierzą, że czarne skrzynki będą miały realny wpływ na poprawę bezpieczeństwa. Ostrożnie o całym eksperymencie wypowiadają przedstawiciele spółek węglowych.

- Być może jest to brak zaufania do danych, jakimi posługuje się kopalnia. Zresztą policja też używa własnych radarów, a nie radarami gminnymi na przykład. Także jest to prawo urzędu górniczego – oznajmił Wojciech Jaros, rzecznik prasowy Katowickiego Holdingu Węglowego.

Sporo kontrowersji budzi także pomysł nagrywania wszystkich rozmów telefonicznych wykonywanych na terenie kopalni. Sceptycy uważają, że to powrót do czasów słusznie minionej epoki.

- Myślę, że to kompletna bzdura i zła wola. Jeżeli ktoś szuka dziury w całym to zawsze ją znajdzie. Natomiast jeżeli dzwoni się do dyspozytora kopalni z zewnątrz to rozmowa jest nagrywana. Dlaczego podobnej praktyki nie stosuje się w przypadku, kiedy do dyspozytora dzwoni ktoś z dołu – dziwiła się rzeczniczka WUG.

W wielu spółkach węglowych nakłady ponoszone na poprawę bezpieczeństwa w kopalniach rosną z rok na rok. Niestety śmiertelne wypadki w polskim górnictwie nadal się zdarzają. W czym więc tkwi problem?

KOMENTARZE